Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasta drożdżowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciasta drożdżowe. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 25 stycznia 2016

Buchty z wiśniami i Nowy Rok (25 stycznia?)



Dawno tutaj nie zaglądałam.
Za oknem plucha, a mnie było jakoś nie po drodze do plecaka.
Załatwiałam swoje sprawy, plątałam się to tu, to tam.
Trochę piekłam, gotowałam, trochę się opierniczałam.

Teraz otulam się grubym kocem i sączę gorącą herbatę.
W tle gra moja ulubiona muzyka.
Śpiewa Krystyna Janda, Edyta Geppert lub Magda Umer.
Czytam wiersze Agnieszki Osieckiej, na przemian z jej zapiskami z młodości.
Zastanawiam się, czy ja chciałabym, aby po latach ktoś zaglądał do moich dyrdymałów z czasów podstawówki?
Z moją przyjaciółką zapisywałyśmy tysiące kartek w pamiętnikach.
Pisałyśmy o naszych pierwszych miłościach.
Pierwszych smutkach.
Ostatnich chwilach beztroski.
Sielanki, w której wszyscy żyli wiecznie i uśmiechali się bez końca.
O czasach, gdy po szkole szło się do Babci na kanapkę z serem i po 2 złote na loda.
Zastanawiam się, czy mam prawo zaglądać do jej intymnych zapisków?
Notatek kobiety, która w dużym stopniu przyczyniła się do mojej obecnej wrażliwości.
Tak czy siak, zawstydzona odnajduję siebie w tych jej bazgrołach.

Uśmiecham się do siebie i staram cieszyć z tego, gdzie obecnie jestem.
Doceniać to, co mam.
W myślach robię skarpety na drutach (bo w rzeczywistości jeszcze nie umiem).
Gryzę mały kawałek domowej czekolady.
W kuchni wyrasta drożdżowe, a ja piszę Wam przepis na buchty.
Jakiś czas temu miałam ochotę na te drożdżowe, rwane buły wypełnione wiśniami.
W smaku podobne, do tych, które robiła kiedyś moja Babcia.

Można powiedzieć, że to spóźniony przepis z okazji dnia Babci. U mnie ostatnio dużo tego spóźniania, taki czas.



Buchty wiśniowe
Przepis pochodzi z książki Liski "O chlebie"


Składniki:

30g świeżych drożdży
280g mąki pszennej*
150ml letniego mleka
1/2 łyżeczki soli
40g cukru trzcinowego
3 żółtka
50g masła, rozpuszczonego i ostudzonego
skórka z jednej cytryny
200g dżemu wiśniowego z całymi wiśniami**

Dodatkowo:
białko do posmarowania
cukier puder

Przygotowujemy rozczyn. Drożdże kruszymy, dodajemy łyżeczkę cukru, mieszamy. Dolewamy 1/3 szklanki mleka i dodajemy łyżkę mąki. Całość mieszamy, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 15 minut w ciepłe miejsce. Przez ten czas drożdże powinny zacząć pracować.

W międzyczasie przesiewamy mąkę, dodajemy do niej sól i skórkę z cytryny. Żółtka ucieramy z cukrem, następnie dodajemy pozostałe mleko, rozczyn oraz masło. Całość przelewamy do mąki i zagniatamy ciasto. Powinno być gładkie i sprężyste, dość rzadkie.
Wyrobione ciasto przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na 1-2 godziny. Powinno podwoić swoją objętość.

Następnie ciasto dzielimy na 8-10 porcji. Z każdej formujemy placuszek na który nakładamy łyżeczkę dżemu wiśniowego, następnie łączymy ciasto tak, by powstala kulka. Buchty układamy w blaszce wyłożonej papierem do pieczenia w kilkucentymetrowych odstępach.

Tak przygotowanie buchty przykrywamy ściereczką i ponownie odstawiamy do wyrośnięcia na 60 minut. Przed pieczeniem smarujemy je białkiem.

Pieczemy w nagrzanym do 180 stopni Celsjusza piekarniku przez 25-30 minut.

Wystudzone posypujemy cukrem pudrem.

Zajadamy na śniadanie lub deser.



* W oryginalnym przepisie mąka orkiszowa
** Liska proponowała nadziewanie bucht wiśniami w cukrze. Nie posiadałam takich, ale według mnie dżem z całych wiśni spisał się doskonale :).

czwartek, 17 września 2015

Nadchodząca jesień i drożdżowy placek z pomidorami i mozzarellą







Próbuję odnaleźć się w nadchodzącej jesieni. Łapię promyki słońca i chowam je do pudełek. Na później. Bliżej nieokreślone później. 
Jestem typem człowieka, który nie może usiedzieć w miejscu, a gdy tylko robi się jesiennie, wieczory jakby dłuższe i ciemniejsze, planuje swoje podróże do dalekich krajów. Do tu i tam.
Załatwiam swoje sprawy związane z uczelnią i cieszę się na myśl, że wolność szkolna już tak blisko. Lada moment będę człowiekiem-wykształciuchem.
Kiedy tylko mogę spędzam wolne weekendy na Mazurach i zatapiam się w marzeniach. W marzeniach do chwil, kiedy z całym swoim bagażem życia będzie mi dane się tam wprowadzić.
Leżę na pomoście nad rańskim jeziorem, owinięta kocem niczym kokonem, oglądam przelatujące chmury. Piję gorącą herbatę z miodem i cytryną i uśmiecham się na myśl o przeróżnych chwilach. Plotę warkocz z moich kręconych włosów i kroję drożdżowy placek. I czuję, że pewien etap mojego życia przemija, ale wydaję się być z tym oswojona. Z niecierpliwością czekam na to co nastąpi później. I widzę kota, który zaraz będzie się łasił, bo też chce kawałek placka. A co. Jemu też wolno mieć marzenia.


Mowa o drożdżowym placku wypełnionym pomidorami, oliwkami i mozarellą, który popełniłam w zeszłym tygodniu. Inspirację był przepis Elizy Mórawskiej, znaleziony w jej nowej książce "O chlebie". Oryginalnie w wersji z filecikami anchois.


Drożdżowy placek z pomidorami i mozarellą

Składniki na ciasto: 
15 g świeżych drożdży
250ml letniego mleka
1 łyżeczka cukru
500g mąki pszennej
3 łyżki oliwy z oliwek
1 płaska łyżeczka soli
Ewentualnie kilka łyżek ciepłej wody

Dodatkowo: 
200ml pomidorów krojonych z puszki
2 średnie cebule, drobno pokrojone
5 łyżek oliwy z oliwek
Garść świeżych ziół (bazylia, oregano)
3 łyżki posiekanych czarnych oliwek
200g mozzarelli
Kilka suszonych pomidorów
Kilka gałązek pomidorów koktajlowych
1 łyżeczka suszonego oregano

W miseczce przygotowujemy zaczyn. Drożdże rozkruszamy, dodajemy łyżeczkę cukru, kilka łyżek mleka i łyżkę maki, mieszamy. Miseczkę przykrywamy ściereczką i odstawiamy na mniej więcej 20 minut, do momentu, aż drożdże zaczną pracować.
Następnie drożdże łączymy z pozostałymi składnikami i wyrabiamy ciasto, w razie potrzeby dodajemy kilka łyżek wody. Ciasto powinno łatwo formować się w kulę i być miękkie. Gotowe ciasto przekładamy do miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na 40-50 minut.
W międzyczasie przygotowujemy składniki na wierzch. Do pomidorów z puszki dodajemy świeże zioła, miksujemy i odstawiamy. Na patelni rozgrzewamy olej, wrzucamy cebulę i podduszamy przez mniej wiecej 20 minut. Następnie dodajemy przecier, chwilę gotujemy i odstawiamy do ostudzenia.

Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni Celsjusza. Wyrośniętym ciastem wylepiamy formę wyłożoną wcześniej papierem do pieczenia. U mnie była to okrągła, ceramiczna forma do tarty o średnicy 30cm, jednak można użyć również dużej prostokątnej blachy. 
Ciasto nakłuwamy widelcem, smarujemy pomidorami z cebulką, na wierzchu układamy posiekane oliwki, suszone pomidory, mozzarellę pokrojoną w plastry oraz pomidorki koktajlowe. Posypujemy suszonym oregano. 
Gotowe ciasto wkładamy do piekarnika i pieczemy przez 30-40 minut. 
Po upieczeniu studzimy i zjadamy.






środa, 9 września 2015

Drożdżowe ze śliwkami i kruszonką



Dawno nie pojawił się na blogu żaden przepis, ale to nie znaczy, że niczego w tym czasie nie gotowałam. Będąc na wakacjach w Chorwacji byłam właścicielką piekarnika i nie byłabym sobą, gdybym nie upiekła w nim ciasta. Skończyło się tak, że dwa razy, pomimo ogromnych upałów, odpalałam piekarnik i robiłam ciasto ze śliwkami. Część trafiała do naszych gościnnych gospodarzy, a resztę wcinaliśmy sami. Raz było to kruche ze śliwkami [KLIK], a raz drożdżowe ze śliwkami i kruszonką. Od kilku dni za oknem mamy jesień, a mi chce się ciepła bijącego prosto z piekarnika i zapachów domowego ogniska. Robię pasty pomidorowe, powidła i piekę ciasta ze śliwkami. Ciasto drożdżowe ze śliwkami i kruszonką, którym zajadaliśmy się na wakacjach w Chorwacji, teraz przypomina mi te ciepłe dni. I cóż, czekając na kolejną wiosnę, staram się cieszyć z nadchodzącej jesieni.



Ciasto drożdżowe ze śliwkami i kruszonką

Składniki na ciasto:

500g mąki
20g drożdży
3 żółtka
60g cukru
Cukier waniliowy
200ml letniego mleka
60g miękkiego masła
Szczypta soli

Na wierzch:
Pół kilograma śliwek
2-3 łyżki cukru

Kruszonka:
170g mąki pszennej
100g cukru
125g masła
1/2 łyżeczki cynamonu

Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej. Drożdże kruszymy, dodajemy łyżkę cukru i 1/3 szklanki letniego mleka. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na 15-20 minut w ciepłe miejsce. W tym czasie drożdże powinny zacząć pracować. Następnie dodajemy pozostałe składniki i wyrabiamy ciasto do momentu, aż będzie gładkie i zacznie odchodzić od miski. Przykrywamy ciasto ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na 1-2 godziny, do podwojenia objętości.
Po tym czasie przekładamy ciasto do formy wyłożonej papierem do pieczenia (w zależności od czego czy wolimy wysokie, czy niskie ciasto może być to duża prostokątna forma lub okrągła o średnicy o26-28 centymetrów).
Piekarnik nagrzewamy do 180stopni Celsjusza.
Śliwki drylujemy, mieszamy z cukrem i cynamonem i wykładamy na wierzch ciasta, rozcięciami do góry.
Przygotowujemy kruszonkę. Masło podgrzewamy w garnuszku, do całkowitego rozpuszczenia. W misce umieszczamy mąkę, cukier i cynamon, całość mieszamy, następnie zalewamy gorącym masłem. Całość chwilę wyrabiamy, do powstania kruszonki. Gotową kruszonkę wysypujemy na ciasto.
Ciasto wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy przez 40-45 minut lub do tzw. suchego patyczka.
Studzimy i wcinamy. Dobre towarzystwo, kawa lub mleko mile widzane!

Smacznego!


sobota, 27 czerwca 2015

Chlebek cynamonowy (#zrób mi śniadanie)




Mało mnie tutaj ostatnio. Staż w szpitalu nie pozostawia mi sił na pieczenie i blogowanie. Oswajam się z myślą zakończenia studiów i dopinam pracę magisterską. Przede mną tydzień na mazurach, gdzie będę pisać o radzeniu sobie ze stresem i innych psychologicznych ciekawostkach. Dobrze, że chociaż widoki z tarasu będą piękne :). Ostatnio staliśmy się mazurscy do granic możliwości. Dwa weekendy spędziliśmy w Rańsku, a w planach kolejne. Dobrze byłoby się tam przeprowadzić. Tydzień temu raczyliśmy się chlebkiem cynamonowym z rodzynkami, który upiekłam w przerwie między szpitalem, a podróżą. Motywacja do robienia zdjęć czyni cuda. Chlebek idealnie sprawdza się w leniwe mazurskie poranki, smarujemy go grubo masłem czekoladowym, na wierzch kładziemy soczystą truskawkę i wcinamy. Pycha!


Chlebek cynamonowy z rodzynkami

Składniki:
250g mąki pszennej
20g cukru
20g świeżych drożdży
140 ml mleka
20g miękkiego masła
1 płaska łyżeczka soli
80g rodzynek
1,5 łyżeczki cynamonu
1 łyżeczka kakao


Wszystkie składniki powinny być w temperaturze pokojowej.
Drożdże kruszymy, dodajemy cukier, 40ml letniego mleka i łyżkę mąki. Całość mieszamy, przykrywamy ściereczką i odstawiamy na mniej więcej 20 minut, do momentu aż zaczyn "ruszy" (powinien przynajmniej podwoić swoją objętość).
Następnie mąkę przesiewamy i umieszczamy w misce. Dodajemy sól, pozostałe mleko, masło i zaczyn i wyrabiamy ciasto do momentu, aż zacznie odchodzić od miski. Zajmie to około 10 minut.
Ciasto przykrywamy ściereczką i pozostawiamy na mniej więcej 1,5 godziny (do podwojenia objętości).
Po tym czasie z ciasta odejmujemy 1/3 i dodajemy do niego cynamon i kakao, wyrabiamy i odkładamy na 15 minut.
Pozostałe ciasto wyrabiamy z rodzynkami i odkładamy na 15 minut.
Małą keksówkę wykładamy papierem do pieczenia.
Ciasto z rodzynkami rozwałkowujemy na szerokość równą długości keksówki. Tak samo rozwałkowujemy ciasto z cynamonem i kakao, następnie przekładamy je na ciasto z rodzynkami i zawijamy wzdłuż dłuższego boku. Tak przygotowane ciasto przekładamy do keksówki i odstawiamy na mniej więcej godzinę (powinno wypełnić formę).
Piekarnik nagrzewamy do 190 stopni Celsjusza.
Wyrośnięte ciasto wstawiamy do piekarnika i pieczemy przez 30-35 minut, do tzw. suchego patyczka.
Ciasto wyjmujemy z formy, zawijamy w lnianą ściereczkę. Kroimy po wystudzeniu.
Zjadamy na śniadanie, z ładnym widokiem :).

Smacznego!




niedziela, 31 maja 2015

Drożdżowe racuchy z brzoskwiniami (#zrób mi śniadanie)


Prowadzenie bloga rozwinęło we mnie kilka pasji. Jedną z nich stało się celebrowanie poranków. Z każdym miesiącem zwracam coraz większą uwagę na wygląd moich posiłków. Od jakiegoś czasu w wolne poranki staram się przygotowywać smakołyki na które nie mam czasu na codzień. Wykorzystując moje predyspozycje do porannego wstawania smażę, piękę, gotuję coś wyjątkowego, ku uciesze Bartka, który potem to wszystko zjada. W łóżku najczęściej, gdyż do porannych ptaszków nie należy. Postanowiłam co jakiś czas podzielić się z Wami przepisem na takie specjalne śniadania. Mam nadzieję, że pomysł Wam się spodoba i Wy też zaczniecie rozpieszczać swoje Drugie Drogie Połówki :). Nie zapominajcie, że jutro Dzień Dziecka, więc siebie też musimy rozpieszczać! Pierwszy przepis na specjalne śniadanie pojawił się już jakiś czas temu (KLIK). A teraz racuszki drożdżowe z brzoskwiniami. Dla mnie symbol dzieciństwa. Pamiętam czasy, kiedy namawiałam Babcię na smażenie tych tłustych pyszności i potrafiłam zjeść ich naraz (o mamo!) minimum 15! Babcia robiła racuchy co prawda na zsiadłym mleku (kiedyś podzielę się z Wami przepisem), ale muszę Wam powiedzieć, że te drożdżowe są dla nich mocną konkurencją.


Racuchy drożdżowe z brzoskwiniami
Inspirowałam się przepisem na racuchy z jabłkami Elizy Mórawskiej

Składniki:
250g mąki pszennej, przesianej
20g świeżych drożdży
250ml letniego mleka
2 jajka
20g roztopionego, ostudzonego masła
szczypta soli
masło + olej do smażenia
pół puszki kandyzowanych brzoskwiń, odsączonych z roku

Dodatkowo:
Cukier puder
Płatki migdałowe

Przesianą mąkę umieszczamy w misce, na środku robimy zagłębienie, gdzie wkruszamy drożdże i dodajemy 50ml mleka. Przykrywamy ściereczką i zostawiamy na 10-15 minut, aby drożdże zaczęły pracować. W międzyczasie jajka ubijamy z pozostałym mlekiem, roztopionym masłem i szczyptą soli. Tak powstałą masę dodajemy do mąki i energicznie ubijamy za pomocą trzepaczki, aż uzyskamy gęste ciaosto, bez grudek. Przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na godzinę.
Brzoskwinie groimy w kostkę. Gdy ciasto wyrośnie dodajemy je do ciasta, mieszamy.
Na patelni rozgrzewamy masło z dodatkiem oleju. Na rozgrzany tłuszcz wykładamy porcje ciasta za pomocą łyżki i  smażymy kilka minut z każdej strony.
Usmażone racuszki układamy na talerzu wyłożonym ręcznikiem papierowym, który wchłonie nadmiar tłuszczu. Posypujemy cukrem pudrem i płatkami migdałowymi.

Smacznego!


środa, 29 kwietnia 2015

Jeżycjada i drożdżowy placek Tosi Mamertowej




Pewnie te osoby, które śledzą mój instagramowy profil zdążyły już zauważyć moją ostatnią manię czytania Jeżycjady. Jak to nazwała jedna instakoleżanka "ktoś tu ma fazę". Mam ją ja i w cale się tego nie wstydzę :).
Ciekawe, że jako nastolatka nigdy nie lubiłam czytać książek przeznaczonych dla osób w moim wieku. Zwykle z biblioteki wychodziłam ze stosikiem książek z działu "dla dorosłych" albo "starszej młodzieży". To były te czasy, kiedy dzieci przesiadywały jeszcze w bibliotekach, a nie przed komputerami. Ostatnie chwile tamtych czasów :). Dzisiaj, mając te 23 lata zaczytuję się w pozycjach Małgorzaty Musierowicz przeznaczonych dla nastolatek, wręcz oczu nie mogę od nich oderwać! Doszło do tego, że nawet ciasta wypiekam według jeżycjowych przepisów :). Obiecałam już sobie, że w święta będzie piernik Państwa Borejków, na przeziębienie rosół Borejkowej Mamy, a tymczasem upiekłam drożdżowy placek Tosi Mamertowej. Co prawda, nie jest tak pulchny jak lubię, ale fakt, że zajadała się nim Kłamczucha i Mamerciątka załatwia sprawę :).
Można powiedzieć, że byłam na śniadaniu u Tosi, tej od Kłamczuchy, to dopiero coś!


Placek drożdżowy wielkopolski - czyli rozrzutność raz na tydzień (przepis na połowę porcji Tosinego placka)

"Nadchodzi sobota i o ile tylko Mamert nie musi gnać do szpitala, Tosia decyduje się na upieczenie placka drożdżowego (...)" .


Placek drożdżowy Tosi Mamertowej

Składniki:

Rozczyn:
40g drożdży
pół szklanki mleka
łyżeczka cukru
łyżeczka mąki pszennej

Ciasto:
375g mąki pszennej
65g roztopionego i ostudzonego masła
pół szklanki cukru
1 jajko
3 żółtka
szczypta soli
1,5 łyżki oliwy
cukier waniliowy
garść rodzynek

Kruszonka:
1/3 kostki masła, pokrojonego w kostkę
3/4 szklanki mąki
1 jajko
3/4 szklanki cukru
skórka otarta z cytryny (pominęłam)

Drożdże rozcieramy z cukrem, zalewamy letnim mlekiem, dodajemy łyżeczkę mąki i mieszamy. Następnie miseczkę z rozczynem przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na mniej więcej 20-30 minut, rozczyn powinien zacząć pracować.

W tym czasie przesiewamy mąkę (w oryginalnym przepisie krupczatkę). Gdy rozczyn wyrośnie dodajemy do niego jajko oraz żółtka i energicznie mieszamy wszystko widelcem. Następnie zaczyn wraz z jajkami dodajemy do mąki. Wsypujemy cukier oraz szczyptę soli i za pomocą drewnianej łyżki całość mieszamy. Mieszając dodajemy półtorej łyżki oliwy z oliwek oraz cukier waniliowy. W tym czasie zaczynamy ciasto wyrabiać ręcznie, stopniowo dodając roztopione i ostudzone masło. Wsypujemy garstkę rodzynek.

Energicznie wyrabiamy ciasto przez kilka minut.

"Ciach-ciach-ciach! - ciasto robi się coraz bardziej zwarte i lśniące, tylko że Tosi mdleje już jej słaba dłoń pianistki - Maaaamert! - woła Tosia i Mamert przychodzi. Teraz dopiero placek ma szanse (...)."

Wyrobione ciasto przekładamy do miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na mniej więcej dwie godziny (powinno podwoić swoją objętość).
Następnie przekładamy ciasto do blaszki wyłożonej papierem do pieczenia (u mnie była to krótka keksówka) i ponownie odstawiamy do wyrośnięcia, do czasu aż ciasto wypełni całą forme. Powinno to zająć około godziny.

W tym czasie przygotowujemy kruszonkę.Wszystkie składniki umieszczamy w misce i szybko, czubkami palców zagniatamy kruche grudki "spiesząc się, by masło się nie rozpuściło". Gotową kruszonką posypujemy wyrośnięte ciasto (jeśli jest jej za dużo pozostałą część możemy zamrozić).

Piekarnik nagrzewamy do 180-190 stopni Celsjusza. Wyrośniete ciasto wkładamy do nagrzanego pieca i pieczemy przez około 40 minut, do tzw. suchego patyczka.

Smacznego!

sobota, 4 kwietnia 2015

Baba drożdżowa z szafranem


Wielkanoc to dla mnie wyjątkowy czas. Często, gdy prowadzę wewnętrzne rankingi pomiędzy Bożym Narodzeniem, a Wielką Nocą i nie mogę się zdecydować, które święta są mi bliższe, przypominam sobie te pierwsze pąki i bazie pojawiające się na drzewach. Znak tego, że wszystko budzi się do życia. 
To właśnie za pierwsze dni wiosny uwielbiam święta Wielkiej Nocy. Nic nie cieszy mnie tak bardzo, jak wybudzanie się z zimowego letargu. Co prawda, w tym roku o czysto wiosennej aurze nie ma co mówić, jednak wystarcza mi nadzieja, że to już niedługo. A bociany w gniazdach tylko upewniają mnie w przekonaniu, że wiosna tuż tuż, już puka do naszych drzwi. 
W święta Wielkanocne piekę mazurki, serniki i baby. Z tymi ostatnimi bywało różnie, przeważnie chciałam wypiekać drożdżowe, z których wychodziły mi niemożliwe zakalce. W tym roku również podjęłam się tego wyzwania, ale doświadczenie zdobyte podczas blogowania sprawiło, że baba wyszła jak ta lala. Stoi, pachnie i stroi się w lukrowe zygzaki. 
Wiem, że już późno i pewnie nikt nie myśli o wypiekaniu bab, jednak jeśli ktoś z Was jest jeszcze w czarnej dziurze z wypiekami, to…. polecam! Bo nie ma to jak poczciwa babka. 
A taka babka sprawdzi się również w sezonie wiosenno-letnim, w towarzystwie truskawkowych koktajli będzie jej zapewne do twarzy!


Baba drożdżowa z szafranem

Składniki:
100 g rodzynek namoczonych wcześniej w czarnej herbacie
1/3 łyżeczki nitek szafranu zalanych 3 łyżkami wrzątku

30 g świeżych drożdży
70 ml letniego mleka + 30 ml do rozczynu
100 g cukru + łyżeczka do rozczynu
300 g mąki pszennej + łyżka do rozczynu
5 żółtek
Pestki wanilii z połowy laski
60 g roztopionego i ostudzonego masła

Lukier:
Szklanka cukru pudru
Kilka łyżek wrzątku

Ponadto:
Masło do wysmarowania formy

Drożdże rozkruszamy, dodajemy łyżeczkę cukru, mieszamy, zalewamy letnim mlekiem, dodajemy łyżkę mąki pszennej i mieszamy. Odstawiamy w ciepłe miejsce na mniej więcej 15 minut, aż drożdże zaczną pracować.

W międzyczasie zalewamy nitki szafranu wrzątkiem.

Żółtka ucieramy z cukrem i wanilią na gładką, puszystą masę.
W misce umieszczamy mąkę, rozczyn, ubite żółtka z cukrem, letnie mleko, szafran i dokładnie wyrabiamy. Następnie dodajemy roztopione masło i ponownie wyrabiamy całość. Na koniec wsypujemy odcedzone rodzynki i mieszamy. Ciasto będzie dość luźne.
Przykrywamy ściereczką i odstawiamy na mniej więcej godzinę do wyrośnięcia. Ciasto powinno podwoić swoją objętość.
Następnie przekładamy ciasto do średniej wielkości formy na babkę, wysmarowanej wcześniej masłem. Ponownie odstawiamy do wyrośnięcia na 30-60 minut (ciasto powinno wypełnić foremkę).

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni Celsjusza. Wyrośniętą babkę wkładamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy przez mniej więcej 40-50 minut, do tzw. suchego patyczka. Jeśli babka będzie się przypalała z wierzchu możemy przykryć folią aluminiową.

W międzyczasie przygotowujemy lukier. Szklankę cukru pudru zalewamy kilkoma łyżkami gorącej wody, do momentu uzyskania odpowiedniej, niezbyt gęstej konsystencji.
Ciepłą babkę polewamy lukrem.

Smacznego!



środa, 11 marca 2015

Mazury i drożdżowe



Ostatni weekend spędziliśmy na mazurach. Nie byłabym sobą, gdybym nie zabrała na taki wyjazd jakiegoś ciasta. Mając w pamięci rozkoszne poranki z naszych weekendowych wypadów, postanowiłam upiec zwykłe drożdżowe z jabłkami i kruszonką. Bo wiecie, nie ma nic lepszego od leniwych śniadań spędzanych z ukochaną osobą przy oknie z widokiem na łąki i las.
W naszym codziennym mieszkaniu niczego nie brakuje mi tak bardzo, jak właśnie widoku zza okna. Upiekłam więc ciasto drożdżowe, które ukoiło też smutki zakalca, który wyszedł spod moich rąk dzień wcześniej. Zapakowałam je w lnianą ściereczkę i wsadziłam do samochodu, dzięki czemu nie tylko mieliśmy pyszne śniadanie, ale i fantastyczny zapach w podczas drogi :).
Za kilka lat, gdy już będę szczęśliwą posiadaczką werandy, takie ciasto będzie towarzyszyło mi każdego dnia, będę moczyła je w mleku albo kawie, odgrzewała w postaci francuskich tostów, częstowała nim gadatliwą sąsiadkę. Bo takie drożdżowe ciasto jest dobre na pogodę i niepogodę, na smutki i na radości, na śniadanie, deser i kolację. Teraz jego smak sprawia, że przenoszę się myślami na wieś, a raczej w mazurskie pustkowie i łatwiej mi znieść ten miejski, codzienny byt.


Przepis na ciasto zaczerpnęłam z bloga White Plate. Pakując walizki troszkę zapomniałam o nim, dlatego jest lekko przypieczone :). Pewnie z tego powodu nie było tak puszyste, jak ciasto z TEGO przepisu. Mimo wszystko, było PYCHA. A jabłka i kruszonka patrzyły na mnie i mówiły "Wiosna nadchodzi" :).

Ciasto drożdżowe z jabłkami i kruszonką

40g świeżych drożdży
250 ml lekko ciepłego mleka
100g cukru
100g roztopionego masła
1 jajko
500g mąki pszennej
szczypta soli

2 jabłka, obrane i pokrojone w drobną kostkę

Kruszonka:

100g mąki
50g zimnego masła
50g cukru
1/4 łyżeczki cynamonu

Z drożdży, 100 ml letniego mleka i łyżeczki cukru przygotowujemy rozczyn i odstawiamy w ciepłe miejsce na 15 minut. Po tym czasie rozczyn powinien zacząć pracować (pojawiają się bąbelki i rośnie).
Pozostałe mleko mieszamy z roztopionym masłem.
W misce mieszamy resztę cukru, mąkę, sól, wlewamy mleko wymieszane z masłem, dodajemy rozczyn i jajko. Wyrabiamy ciasto. Nie wymaga długiego wyrabiania. Ciasto przekładamy do miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na mniej więcej 1,5 godziny, bądź do momentu, aż ciasto podwoi objętość. Po tym czasie ciasto przekładamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia lub wysmarowanej olejem (u mnie okrągła forma o średnicy 26cm) i ponownie odstawiamy w ciepłe miejsce na godzinę (ciasto powinno wypełnić formę).

Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni Celsjusza. Przygotowujemy kruszonkę. Masło kroimy w kostkę, łączymy z mąką, cukrem i cynamonem i rozcieramy za pomocą drewnianej łyżki lub ręką. Na wierzchu wyrośniętego ciasta układamy jabłka, wysypujemy kruszonkę i wstawiamy do ciepłego pieca. Pieczemy przez 30-40 minut (można ciut krócej niż u mnie :)), do tzw. suchego patyczka.
Studzimy w formie.

Smacznego!

P.S. Najlepsze na gorąco, ale później bolą brzuchy :).




poniedziałek, 23 lutego 2015

Kolejne zmiany żywieniowe. Domowa chałka


 
Pewnie zastanawiacie się, skąd ten mój powrót do wypiekania pieczywa. Przecież jakiś czas temu pisałam Wam o tym, że odstawiam gluten, nabiał i cukier. Niestety, z powody zaostrzenia moich problemów, byłam zmuszona sięgnąć po antybiotyk. Dlatego też, sprawdzanie w tym momencie, co mi szkodzi, a co nie, nie ma żadnego sensu. Pozostanę przy ograniczaniu nabiału i cukru, bo tak jest mi po prostu lepiej, ale od czasu do czasu pozwolę sobie na kromkę dobrego chleba na żytnim zakwasie, czy na domową chałkę. Chcę popracować nad wypiekaniem różnorodnego pieczywa, tak, aby to, co wychodzi z piekarnika, w pełni mnie satysfakcjonowało :). 
Dodatkowo, zauważyłam u siebie kilka malutkich objawów niedoboru pewnych witamin i minerałów (na przykład, wapnia), pomimo tego, że starałam się zastąpić te pochodzące ze zbóż, czy mleka, innymi, wydawało mi się, zdrowszymi alternatywami. Możliwe, że są one spowodowane przedwiośniem i moim kolejnym przeziębieniem, ale, wolę dmuchać na zimne i od czasu do czasu wsunę naturalny jogurcik.





Dlatego też, w ostatni weekend, postanowiłam upiec chałkę. Pyszną, domową, plecioną i puszystą. W sobotni wieczór, resztkami sił zagniotłam ciasto drożdżowe i schowałam je do lodówki, aby mogło w spokoju i chłodzie czekać do poranka. Rano wstałam, zaplotłam chałkowe warkocze i wstawiłam do pieca. 
Pachniało, jak we wiosenne poranki, kiedy to otwiera się rano okna i do naszych nozdrzy dobiega zapach bzów. Bo pachniało radością i szczęściem.
Później jedliśmy tę chałkę, krojoną w grube plastry i posmarowaną masłem albo powidłami śliwkowymi i popijaliśmy gotowaną kawą. I nawet niepościelone jeszcze łóżko nie było dla mnie problemem :). 



Chałka

Przepis pochodzi z Pracowni Wypieków Elizy Mórawskiej. Zmieniłam jedynie cukier na trzcinowy i zmniejszyłam jego ilość. 

Z przepisu powstają dwie, całkiem spore chałki.

Składniki:

30g świeżych drożdży
400ml letniej wody
60g cukru trzcinowego
1 łyżka soli
850 + 150g mąki pszennej
3 jajka, rozbełtane 
100g rozpuszczonego i wystudzonego masła

Dodatkowo:
1 jajko rozmieszane z wodą, do posmarowania
Garść maku do posypania

Drożdże rozkruszamy i umieszczamy w misce, zalewamy wodą i mieszamy, aż drożdże się rozpuszczą. Następnie dodajemy 850g mąki pszennej, cukier i sól. Wszystko mieszamy i dodajemy jajka i masło. Wyrabiamy ciasto i powoli dodajemy pozostałe 150g mąki. Nie musimy dodawać całej, dodajemy ją w miarę potrzeby, tak aby ciasto było dosyć luźne, niezbyt klejące, ale nie zbite.
Wyrabiamy ciasto przez mniej więcej 10 minut, następnie formujemy z niego kulę, wkładamy do miski, przykrywamy ściereczką i pozostawiamy do wyrośnięcia, na 2 godziny. Podczas wyrastania dwukrotnie odgazowujemy ciasto, wbijajac w nie pięść. (Na tym etapie, przed wyrośnięciem, umieściłam ciasto w lodówce na całą noc, gdzie powoli wyrosło. Odgazowałam je tylko raz, tuż przed pójściem spać).  
Następnie ciasto dzielimy na dwie części (jeśli wyrastało w lodówce, najpierw powinno postać w temperaturze pokojowej przez mniej więcej pół godziny). Każdą część dzielimy na 3, 4 lub 6 części, a z nich formujemy wałki, z których zaplatamy chałki (z trzech części będzie nam najłatwiej). 
Chałki przekładamy na dużą formę, wysmarowaną masłem lub olejem i odstawiamy do wyrośnięcia na 30-40 minut.

Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni Celsjusza. Wyrośnięte chałki smarujemy jajkiem roztrzepanym z wodą i posypujemy makiem. Następnie wkładamy je do nagrzanego piekarnika i pieczemy przez 30-40 minut. Możemy sprawdzić patyczkiem, czy są wypieczone w środku. 

Podajemy ostudzone, najlepiej smakują z masłem albo miodem! 

Smacznego! 
  

sobota, 14 lutego 2015

Ostatni weekend karnawału i pączki




Świętujecie? Ja świętuję dziś podwójnie i z tej okazji przygotowałam pączki. Długo się zastanawiałam, czy dzielić się z Wami przepisem, bo Tłusty Czwartek już za nami (:. Ale może ktoś z Was, tak jak ja, będzie miał chęć na przygotowania ich w ostatni weekend karnawału? Polecam. Dwukrotnie korzystałam z tego przepisu, są pyszne! Jeśli przeraża Was smażenie pączków, tak jak mnie wcześniej, mogę Wam powiedzieć, że ich zrobienie nie jest wcale takie trudne, jak się wydaje :). Wystarczy trzymać się kilku zasad:

1. Wyrastające ciasto drożdżowe trzymamy w ciepłym miejscu, najlepiej przy kaloryferze. Jeśli będzie mu zbyt zimno, nie wyrośnie.

2. Pączki smażymy w tłuszczu o temperaturze 175 stopni Celsjusza. Jeśli, tak jak ja, nie macie odpowiedniego sprzętu do mierzenia temperatury, wystarczy do rozgrzanego oleju wrzucić mały kawałek ciasta. Powinien on po chwili wypłynąć na wierzch, a po niecałej minucie się zarumienić. Pamiętajcie, aby sprawdzać temperaturę również w trakcie smażenia.

3. Pączki możemy smażyć na smalcu, bądź oleju rzepakowym. 

4. Tłuszczu powinno być tyle, aby pączki swobodnie pływały. Nie żałujmy oleju :). 

5. Nadziewajmy pączki po smażeniu. Według mnie, to wiele ułatwia. Ciasto na pączki jest luźne i dosyć klejące, wydaje mi się, że nie ma sensu meczenie się i nadziewanie pączków wcześniej. Do nadziewania możemy użyć specjalnego rękawa cukierniczego lub zwykłej tubki do dekoracji ciast kremem.

6. Dodatek alkoholu do ciasta jest niezbędny. Dzięki niemu ciasto nie wchłonie tłuszczu. Możemy dodać rum lub zwykłą wódkę. 

7. Jasna obrączka powstaje, jeśli pączki są odpowiednio wyrośnięte (cały czas nad nią pracuję). 

8. Jeśli chcecie zaoszczędzić czas, ciasto na pączki możecie wyrobić wieczorem, schować je w lodówce na całą noc (ciasto w lodówce również wyrośnie, tylko zajmie mu to więcej czasu) i dopiero następnego dnia podzielić na pączki. 

Proste? Jeśli tak, zapraszam po przepis :). 


Pączki tradycyjne

Składniki:
25g świeżych drożdży 
600g przesianej mąki pszennej
3 jajka
100g masła, roztopionego, wystudzonego
70g cukru
Pół łyżeczki soli 
2 łyżki rumu lub wódki 
250ml letniego mleka 
Olej do smażenia
Konfitura do nadziewania pączków 
Szklanka cukru pudru + 3 łyżki gorącej wody 

Przygotowujemy rozczyn: drożdże rozkruszamy, dodajemy do nich łyżkę cukru, 1/4 szklanki letniego mleka, mieszamy. Następnie dodajemy 3 łyżki przesianej mąki pszennej i rozcieramy, tak aby nie było grudek. Odstawiamy w ciepłe miejsce na 20-30 minut, do wyrośnięcia. 

Do gotowego rozczynu dodajemy resztę przesianej mąki, mleka, cukru oraz jajka, sól i alkohol. Mieszamy ręką wszystkie składniki. Następnie dodajemy roztopione masło. Wyrabiamy ciasto przez kilka minut. Starajcie się nie dodawać mąki podczas wyrabiania, ciasto będzie luźne i bardziej klejące, niż standardowe na ciasto drożdżowe, czy bułki. Dzięki temu pączki będą leciutkie i smaczniejsze :). Gotowe ciasto przekładamy do miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na mniej więcej 1,5 godziny (powinno podwoić swoją objętość). Możemy również odłożyć ciasto na całą noc do lodówki. 

Następnie przygotowujemy stolnicę, posypujemy ją lekko mąką i wykładamy na nią ciasto. Wałkujemy je na grubość mniej więcej 1,5 centymetra. Z ciasta wykrawamy pączki, szklanką o średnicy 7 centymetrów. Tak przygotowane pączki ponownie odstawiamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (zajmie to około 1,5 godziny). Powinny podwoić objętość. 

W szerokim garnku, bądź głębokiej patelni rozgrzewamy olej lub smalec. Sprawdzamy, czy temperatura jest odpowiednia i smażymy pączki, kilka minut z każdej strony. 

Po usmażeniu odkładamy pączki na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym. Jeszcze ciepłe pączki nadziewamy ulubioną konfiturą (u mnie truskawkowa) i polewamy lukrem (szklanka cukru pudru, wymieszana z kilkoma łyżkami gorącej wody). 

Smacznego Łasuchy! 


piątek, 17 października 2014

Dni wolne i róże z jabłkami

Dzień wolny od zajęć. Wstaję rano, wyjmuję z lodówki drożdże, jajka i mleko. Wyrabiam zaczyn, odstawiam i gotuję swoją ulubioną kawę z przyprawami. Popijając, dodaję do zaczynu przesianą mąkę i wyrabiam ciasto. Początkowo jest kleiste, ale już po chwili zaczyna odchodzić od ścianek miski i formować się w sprężystą kulę. Przykrywam je ściereczką i zabieram się za przygotowywanie śniadania. Płatki owsiane z mlekiem albo kasza jaglana z owocami. W kuchni pachnie drożdżami. Rozłupuję i siekam orzechy włoskie, które pozbierałam kilka dni wcześniej z trawnika. Obieram jabłko, kroję, posypuję cynamonem, dodaję cukier, rodzynki i mieszkam z orzechami. Po tym czasie ciasta jest już dużo więcej niż chwilę temu. Rozwałkowuję je, wykładam jabłkowy farsz, zwijam całość i rozwałkowuję ponownie. Nagrzewam piekarnik. Zawinięte ciasto kroję w plastry i już są. Róże. Wystarczy polać je miodem, wstawić do ciepłego pieca i poczekać kilkanaście minut. Ale już w tym czasie dom wypełnia się niesamowitymi zapachami ciasta drożdżowego i szarlotki. Tymi, które są mi najbliższe. Wąchając, przechadzam się po mieszkaniu, robiąc różne rzeczy, na które nie mam czasu w inne dni. Później wyłączam piec, uchylam drzwiczki, zapach jest jeszcze bardziej intensywny. Nastawiam wodę w czajniku, biorę swój ulubiony kubek, wsypuję ulubioną herbatę, zalewam ją i dodaję porządną łyżeczkę gęstego miodu. Ciepła róża ląduje na talerzyku, a ja zakopuję się pod kocem z książką. Powoli zjadam jeszcze ciepłą drożdżówkę.   




Róże z jabłkami, przepis na 8 sztuk

Ciasto:
180 ml mleka
300g mąki
10 g świeżych drożdży
40g masła
1 łyżka cukru
¼ łyżeczki soli
1 małe jajko

Farsz:
60g cukru trzcinowego
1 łyżeczka cynamonu
1 jabłko, średniej wielkości
Garść orzechów, posiekanych
Kilka łyżek rozpuszczonego masła
¼ szklanki płynnego miodu

Mleko delikatnie podgrzewamy, dodajemy do niego rozkruszone drożdże, przykrywamy  ściereczką i odstawiamy na kilka minut. Roztapiamy masło, studzimy. Do wystudzonego dodajemy cukier oraz sól. Łączymy z mlekiem z drożdżami. Dodajemy przesianą mąkę, jajko i wyrabiamy ciasto do momentu, aż będzie elastyczne. Następnie przekładamy je do miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na około godzinę.
Następnie przygotowujemy farsz. Jabłko obieramy i kroimy w drobną kostkę. Posypujemy cynamonem, cukrem. Orzechy siekamy i łączymy z jabłkiem.
Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni Celsjusza. Ciasto rozwałkowujemy na prostokąt o wymiarach 30x40cm. Tak przygotowane ciasto  smarujemy rozpuszczonym masłem i wykładamy na nie mniej więcej połowę farszu. Zwijamy je wzdłuż krótkie boku i znów rozwałkowujemy na prostokąt o wymiarach 30x40cm. Smarujemy rozpuszczonym masłem i wykładamy pozostałą częścią farszu. Zwijamy wzdłuż krótszego boku i kroimy na osiem równych części. Przekładamy je na wyłożoną papierem do pieczenia blachę i polewamy płynnym miodem. Wstawiamy do nagrzanego piekarnika i pieczemy 5 minut w 200 stopniach Celsjusza, następnie zmniejszamy temperaturę do 180 stopni Celsjusza i podpiekamy przez około 30minut. 

Smacznego!