Dodatkowo, zauważyłam u siebie kilka malutkich objawów niedoboru pewnych witamin i minerałów (na przykład, wapnia), pomimo tego, że starałam się zastąpić te pochodzące ze zbóż, czy mleka, innymi, wydawało mi się, zdrowszymi alternatywami. Możliwe, że są one spowodowane przedwiośniem i moim kolejnym przeziębieniem, ale, wolę dmuchać na zimne i od czasu do czasu wsunę naturalny jogurcik.
Dlatego też, w ostatni weekend, postanowiłam upiec chałkę. Pyszną, domową, plecioną i puszystą. W sobotni wieczór, resztkami sił zagniotłam ciasto drożdżowe i schowałam je do lodówki, aby mogło w spokoju i chłodzie czekać do poranka. Rano wstałam, zaplotłam chałkowe warkocze i wstawiłam do pieca.
Pachniało, jak we wiosenne poranki, kiedy to otwiera się rano okna i do naszych nozdrzy dobiega zapach bzów. Bo pachniało radością i szczęściem.
Później jedliśmy tę chałkę, krojoną w grube plastry i posmarowaną masłem albo powidłami śliwkowymi i popijaliśmy gotowaną kawą. I nawet niepościelone jeszcze łóżko nie było dla mnie problemem :).
Chałka
Przepis pochodzi z Pracowni Wypieków Elizy Mórawskiej. Zmieniłam jedynie cukier na trzcinowy i zmniejszyłam jego ilość.
Z przepisu powstają dwie, całkiem spore chałki.
Składniki:
30g świeżych drożdży
400ml letniej wody
60g cukru trzcinowego
1 łyżka soli
850 + 150g mąki pszennej
3 jajka, rozbełtane
100g rozpuszczonego i wystudzonego masła
Dodatkowo:
1 jajko rozmieszane z wodą, do posmarowania
Garść maku do posypania
Drożdże rozkruszamy i umieszczamy w misce, zalewamy wodą i mieszamy, aż drożdże się rozpuszczą. Następnie dodajemy 850g mąki pszennej, cukier i sól. Wszystko mieszamy i dodajemy jajka i masło. Wyrabiamy ciasto i powoli dodajemy pozostałe 150g mąki. Nie musimy dodawać całej, dodajemy ją w miarę potrzeby, tak aby ciasto było dosyć luźne, niezbyt klejące, ale nie zbite.
Wyrabiamy ciasto przez mniej więcej 10 minut, następnie formujemy z niego kulę, wkładamy do miski, przykrywamy ściereczką i pozostawiamy do wyrośnięcia, na 2 godziny. Podczas wyrastania dwukrotnie odgazowujemy ciasto, wbijajac w nie pięść. (Na tym etapie, przed wyrośnięciem, umieściłam ciasto w lodówce na całą noc, gdzie powoli wyrosło. Odgazowałam je tylko raz, tuż przed pójściem spać).
Następnie ciasto dzielimy na dwie części (jeśli wyrastało w lodówce, najpierw powinno postać w temperaturze pokojowej przez mniej więcej pół godziny). Każdą część dzielimy na 3, 4 lub 6 części, a z nich formujemy wałki, z których zaplatamy chałki (z trzech części będzie nam najłatwiej).
Chałki przekładamy na dużą formę, wysmarowaną masłem lub olejem i odstawiamy do wyrośnięcia na 30-40 minut.
Piekarnik nagrzewamy do 180 stopni Celsjusza. Wyrośnięte chałki smarujemy jajkiem roztrzepanym z wodą i posypujemy makiem. Następnie wkładamy je do nagrzanego piekarnika i pieczemy przez 30-40 minut. Możemy sprawdzić patyczkiem, czy są wypieczone w środku.
Podajemy ostudzone, najlepiej smakują z masłem albo miodem!
Smacznego!
Wygląda bardzo zachęcająco! A zdjęcie działa na mnie tak, że mam ochotę wypić nawet tę czarną kawę, a ja bez mleka i cukru nie tykam! ;)
OdpowiedzUsuńA ja Ci powiem, że ta kawa pewnie by Ci smakowało, gotowana z przyprawami i słodzona miodem, następnym razem Cię taką poczęstuję :)
UsuńOoo to ta, o której mi mówiłaś ostatnio! Chętnie spróbuję :)
UsuńNie wiem czy wiesz, ale istnieja aminokwasy egzogenne i endogenne. Tych pierwszych organizm nie może sam wyprodukować i muszą być dostarczane z zewnątrz. Ich niedobór może powodować zaburzenia chorobowe. To właśnie ich brak może wywoływać u Cb te niekorzystne objawy. Aminokwasy te można znaleźć we wspomnianym przez Cb jogurcie, jajkach. Produkty odzwierzęce są najbogatszym źródłem tych aminokwasów. Pozdrawiam!:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za informację! Jem mięso i jajka, odstawiłam tylko nabiał, gluten i cukier (mam problemy skórne, chciałam sprawdzić, czy mnie nie uczulają), ale w tym czasie moje problemy się nasiliły i z tego powodu musiałam sięgnąć po antybiotyk. Dlatego też wróciłam do glutenu i od czasu czasu do nabiału, chociaż nie mleka.
UsuńBardo dziękuję za czujność :)
Pozdrawiam serdecznie!
Słomko, chyba grunt to być w zgodzie ze sobą. Fundamentalizm nie może wyjść na zdrowie! Po półtorej roku radykalizmu bez nabiału, cukru, glutenu, rozluźniamy nasze zasady żywieniowe. Samo przychodzi- nie walczymy z tym. Choć nas zastanawia narastające pragnienie nabiału. Nie chciałabym iśc na ustępstwa w sprawie cukru, ale nabiał i gluten, myślę, że w rozsądnych ilościach nie zaszkodzi :)
UsuńSłuchaj siebie...
To bardzo dobrze, że zwracasz uwagę na to, co jesz i jak to na Ciebie działa. Żeby zauważyć jakiekolwiek zmiany niekiedy potrzeba kilku dni, a czasami kilku miesięcy. Potrzeba cierpliwości i wytrwałości (i wyrozumiałej rodziny) :p Każdy z nas jest inny i to jest wspaniałe! Chałkę ostatnio upiekłam na Boże Narodzenie, ale zjadłabym takie ciepłe bułeczki z dżemem...idzie wiosna i już mam ochotę na wszelkiego rodzaju drożdżóweczki czy muffinki! <3 Pozdrawiam! :*
OdpowiedzUsuń