Pewnie te osoby, które śledzą mój instagramowy profil zdążyły już zauważyć moją ostatnią manię czytania Jeżycjady. Jak to nazwała jedna instakoleżanka "ktoś tu ma fazę". Mam ją ja i w cale się tego nie wstydzę :).
Ciekawe, że jako nastolatka nigdy nie lubiłam czytać książek przeznaczonych dla osób w moim wieku. Zwykle z biblioteki wychodziłam ze stosikiem książek z działu "dla dorosłych" albo "starszej młodzieży". To były te czasy, kiedy dzieci przesiadywały jeszcze w bibliotekach, a nie przed komputerami. Ostatnie chwile tamtych czasów :). Dzisiaj, mając te 23 lata zaczytuję się w pozycjach Małgorzaty Musierowicz przeznaczonych dla nastolatek, wręcz oczu nie mogę od nich oderwać! Doszło do tego, że nawet ciasta wypiekam według jeżycjowych przepisów :). Obiecałam już sobie, że w święta będzie piernik Państwa Borejków, na przeziębienie rosół Borejkowej Mamy, a tymczasem upiekłam drożdżowy placek Tosi Mamertowej. Co prawda, nie jest tak pulchny jak lubię, ale fakt, że zajadała się nim Kłamczucha i Mamerciątka załatwia sprawę :).
Można powiedzieć, że byłam na śniadaniu u Tosi, tej od Kłamczuchy, to dopiero coś!
Placek drożdżowy wielkopolski - czyli rozrzutność raz na tydzień (przepis na połowę porcji Tosinego placka)
"Nadchodzi sobota i o ile tylko Mamert nie musi gnać do szpitala, Tosia decyduje się na upieczenie placka drożdżowego (...)" .
Placek drożdżowy Tosi Mamertowej
Składniki:
Rozczyn:
40g drożdży
pół szklanki mleka
łyżeczka cukru
łyżeczka mąki pszennej
Ciasto:
375g mąki pszennej
65g roztopionego i ostudzonego masła
pół szklanki cukru
1 jajko
3 żółtka
szczypta soli
1,5 łyżki oliwy
cukier waniliowy
garść rodzynek
Kruszonka:
1/3 kostki masła, pokrojonego w kostkę
3/4 szklanki mąki
1 jajko
3/4 szklanki cukru
skórka otarta z cytryny (pominęłam)
Drożdże rozcieramy z cukrem, zalewamy letnim mlekiem, dodajemy łyżeczkę mąki i mieszamy. Następnie miseczkę z rozczynem przykrywamy czystą ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na mniej więcej 20-30 minut, rozczyn powinien zacząć pracować.
W tym czasie przesiewamy mąkę (w oryginalnym przepisie krupczatkę). Gdy rozczyn wyrośnie dodajemy do niego jajko oraz żółtka i energicznie mieszamy wszystko widelcem. Następnie zaczyn wraz z jajkami dodajemy do mąki. Wsypujemy cukier oraz szczyptę soli i za pomocą drewnianej łyżki całość mieszamy. Mieszając dodajemy półtorej łyżki oliwy z oliwek oraz cukier waniliowy. W tym czasie zaczynamy ciasto wyrabiać ręcznie, stopniowo dodając roztopione i ostudzone masło. Wsypujemy garstkę rodzynek.
Energicznie wyrabiamy ciasto przez kilka minut.
"Ciach-ciach-ciach! - ciasto robi się coraz bardziej zwarte i lśniące, tylko że Tosi mdleje już jej słaba dłoń pianistki - Maaaamert! - woła Tosia i Mamert przychodzi. Teraz dopiero placek ma szanse (...)."
Wyrobione ciasto przekładamy do miski, przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na mniej więcej dwie godziny (powinno podwoić swoją objętość).
Następnie przekładamy ciasto do blaszki wyłożonej papierem do pieczenia (u mnie była to krótka keksówka) i ponownie odstawiamy do wyrośnięcia, do czasu aż ciasto wypełni całą forme. Powinno to zająć około godziny.
W tym czasie przygotowujemy kruszonkę.Wszystkie składniki umieszczamy w misce i szybko, czubkami palców zagniatamy kruche grudki "spiesząc się, by masło się nie rozpuściło". Gotową kruszonką posypujemy wyrośnięte ciasto (jeśli jest jej za dużo pozostałą część możemy zamrozić).
Piekarnik nagrzewamy do 180-190 stopni Celsjusza. Wyrośniete ciasto wkładamy do nagrzanego pieca i pieczemy przez około 40 minut, do tzw. suchego patyczka.
Smacznego!
Uwielbiam "Jeżycjadę", czytałam ją w liceum. Nie przypominam sobie, aby można było tam znaleźć przepisy - gdzie można je znaleźć?
OdpowiedzUsuńPoroszę o odpowiedź u mnie i pozdrawiam :)
http://niezbednikdomowy.blog.pl
Ten przepis można znaleźć w "Łasuchu literackim" Małgorzaty Musierowicz :). Polecam!
OdpowiedzUsuń