Kirgistan, w drodze do Sary Mogul, 08.2012r. |
Kirgistan, Sary Mogul, 08.2012r. |
Kirgistan. Zbliża się koniec naszych dwumiesięcznych wakacji. Musimy zdecydować co robić. Jedziemy na drugi koniec Kirgistanu! Zobaczymy jak tam wygląda słynny Pik Lenina. A co! Droga z Osz do Sary Mogul dłuży się. Jedziemy całą trasę jednym tirem, niestety chińskim, który bez przerwy się psuje. Zatrzymujemy się. Jedziemy. Zatrzymujemy się. I tak w kółko. W końcu docieramy do przełęczy. Pod górkę, i z górki. I tak w kółko. Slalom, co chwila metr od przepaści, zamykam oczy.. Uff, udaje się. Zresztą jak za każdym razem, gdy już jestem pewna, że obudzę się w innym świecie. Kieruje tirowiec, który nie spał pewnie kilka dnia, a my w jakimś chińczyku co kilka sekund jesteśmy myślami w przepaści ! Ukazuje się Pik. Wielki, biały, króluje nad pozostałymi szczytami. Docieramy do wioski i powitani przez kilkuletnich chłopców, próbujemy przedostać się na drugi brzeg rzeki. Dowiedziawszy się, że można przez nią przeprawić się jedynie kamazem, czekamy, aż ktoś zabierze nas za darmo. Oczywiście, nikt nie wspomniał, że kilkanaście lat temu wybudowano tam most (!). Staramy się jednak nie tracić wiary w ludzi. Pik Lenina nie ma najmniejszego zamiaru się do Nas przybliżyć, więc idziemy kilka godzin w jego stronę. Rozbijamy namiot, Lenin i Kirgiska rodzina towarzyszą nam przez kilka dni, donosząc nam cichaczem różne smakołyki. A to wielki termos z herbatą, a to swojska śmietana, masło, chleb. Mniam! A my zjedliśmy bąbelkowe daktyle (daktyle zalane szamponem, nie to nie jest jadalne (: ). Po dwóch dniach rodzinka oswojona zaprosiła nas nawet na noc. Szkoda, że pchły i inne stworzonka też postanowiły towarzyszyć nam tej nocy !
Kirgistan, pod Pikiem Lenina, 08.2012r. |
Kirgistan, Sary Mogul, 08.2012r. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz