|
Rosja, okolice Tjungur, 09.2011r. |
|
Rosja, okolice Tjungur, 09.2011r. |
Udało nam się pokonać
trasę Warszawa – Petersburg – Ałtaj autostopem, jedynie dwukrotnie urozmaiconą
krótką przejażdżką pociągiem. Mimo bólów i wyrzeczeń jakie związane są z
niskobudżetowymi wyjazdami stopem nigdy nie zamieniłabym ich na te luksusowe.
Nic nie jest w stanie zastąpić tego niesamowitego uczucia, gdy cała brudna,
obklejona docierasz do upragnionego miejsca i wiesz ile wyrzeczeń Cię to
kosztowało. Że zasługujesz na to, co widzisz. A Ziemia odwdzięcza Ci się ponad
miarę za wysiłek jaki włożyłaś, aby tam dotrzeć. Szczęście, radość, smutek,
wszystkie te uczucia mieszały się we mnie, gdy zobaczyłam pierwsze szczyty. Do
docelowej osady, Inegien, dotarliśmy z dwójką biznesmenów, którzy dowieźli nas
na punkt kulminacyjny zachodu słońca. Róż, fiolet, szarość, czerwień, te
wszystkie kolory mieszały się i przygotowywały niesamowite powitanie. I już
wtedy wiedziałam, że chcę więcej. Przez cały czas czuć to, co poczułam w tamtej
chwili. Namiot rozbity tuż nad rzeką, pół nocy podziwiania gwiazda i ta nieświadomość
tego co przyniesie poranek. A ten zaskoczył nas jeszcze bardziej, niż wieczorny
zachód słońca. Widok jak z bajki spowodował, że nie ruszyliśmy się z miejsca
przez cały dzień. Już wiemy, że pora roku, którą wybraliśmy była najlepszą z
możliwych. Drzewa zabarwione tysiącami kolorów wywołują niesamowite wrażenie. W
Ałtaju mieliśmy kilka dni na obcowanie z naturą.
|
Rosja, okolice Tjungur, 09.2011r. |
Z Inegien postanowiliśmy dotrzeć do osady Tjungur, do której prowadziła
jedynie końska ścieżka przez góry i pola. Byliśmy przekonani, że po drodze jest
małe miasteczko, gdzie zrobimy ewentualne zakupy, jednak… Nie spotkaliśmy tam
sklepu. Na szczęście ludzie, już bardzo różniący się wyglądem od wcześniej
spotykanych, nie dali nam głodować. Na trasie spotkaliśmy tylko jednego
turystę: Miszę, 60 letniego emeryta podróżującego jak my, z plecakiem. Jaka
różnica, gdyby porównać to z polskimi Tatrami! Z Tjungur, gdzie zapłaciliśmy
karę za brak przepustki (jakieś 30 zł na osobę), wybraliśmy się na kilka dni w
góry. Pełni nadziei, że uda nam się zobaczyć Biełuchę. Niestety, z powodu zimna
(był już koniec września i około -10 stopni w nocy) i braku jedzenia,
postanowiliśmy zawrócić. W drodze powrotnej znaleźliśmy pozostawione przez
kogoś kabaczki, które ugotowaliśmy na ognisku. Nie było to najlepszym pomysłem (:. Całą noc
cierpiałam na bóle żołądkowe, a teraz, po dwóch latach, nadal nie mogę na nie
patrzeć (:. Gdy wygłodniali zeszliśmy do wioski, od razu pobiegliśmy do sklepu mając
przy sobie jedynie 70 rubli (równowartość 7 zł). Do najbliższego bankomatu było
jakieś 50 kilometrów. Mieliśmy ochotę na wszystko, a niestety, starczyło nam
jedynie na jakieś dwa sztuczne ciasta z dżemem…
|
Rosja, okolice Tjungur, 09.2011r. |
|
Rosja, okolice Tjungur, 09.2011r. |
|
Rosja, okolice Tjungur, 09.2011r. |
UWIELBIAM ten BLOG! Zawsze jak zajrzę, czytam z ciekawością, nie mogę oderwać oczu od zdjęć!
OdpowiedzUsuńLubię Wasz sposób "bycia w drodze" i miejsca, które odwiedzacie :) Misiura, której druga twarz to Podróże małe i duże, życzy Wam wielu czytelników :)
DZIĘKUJĘ ! tak miło usłyszeć(a raczej przeczytać :)), że pisanie tu ma sens (:
OdpowiedzUsuńbardzo ma sens! czasem sama borykam się z pewnym... poczuciem bez-sensu, gdy wkładam serce i czas w przygotowanie,wymyślenie, napisanie wpisu (źle to brzmi, ale oddaje sens) a po drugiej stronie, jakby wszyscy wyszli z domu! ALE...trzyletnie doświadczenie z blogiem i profilem podróżniczym, ponad półroczne z ceramicznym, daje mi pewność, że najważniejsze to robić swoje, ale z SERCA a efekty i grono ludzi, którzy będą dzielić z Tobą wrażliwość i pasje, przyjdą :) obiecuję:)
OdpowiedzUsuń