piątek, 23 stycznia 2015

Szalone decyzje i Iran (#piątek z plecakiem)


Ostatnimi czasy nie ma w moim życiu wielkich podróży, ale pomyślałam sobie, że fajnie byłoby czasem wracać do tych, które już za mną. Miejsc, które odwiedziłam i wspomnień, które magazynują się w mojej głowie albo na zdjęciach. 
W związku z tym postanowiłam otworzyć cykl niezobowiązujących wpisów "Piątek z plecakiem", które zarówno mi, jak i Wam, przypominać będą o tym co było, do czego warto wrócić lub co warto zobaczyć. 
Pisząc ten post wygrzebałam z naszego podróżniczego pudełka notesik, który był z nami w trzymiesięcznej podróży po Gruzji, Armenii, Iranie i Turcji. Miałam wielkie plany zapisywania w nim wszystkich wartych zapamiętania przeżyć, ale niestety… zapał zniknął już pierwszego dnia, kiedy to rozbijaliśmy namiot nocą niedaleko granicy ze Słowacją. Przez całe trzy miesiące zostawiłam w nim zaledwie kilka krótkich wpisów, czego teraz żałuję, bo fajnie jest wracać do myśli, które tak szybko ulatują. W drodze, kiedy każdy dzień przynosi zupełnie inne doznania, warte zapamiętania, te wcześniejsze odchodzą w niebyt. Tak było przynajmniej u mnie. 

Gruzja, Tuszetia, tutaj zrodził się pomysł Iranu, 07.2013r.
 
Gruzja, Tuszetia, 07.2013r.

Tak, czy siak, w moim małym notesie znalazłam wpis z 20 lipca 2013 roku, kiedy to przebywaliśmy w gruzińskiej Tuszeti, o treści: "a może Iran?".
Był to pierwszy raz, kiedy w naszych głowach pojawił się ten pomysł. Wcześniejsza wersja naszego wyjazdu zakładała odwiedzenie jedynie Gruzji, Armenii i Turcji, myśl o Iranie nawet nie przyszła nam do głowy. 
Brakowało nam jednak szalonego pomysłu. Bartek rzucił temat, jak go z chęcią podchwyciłam i już kilka dni później przewertowaliśmy cały Internet, celem dowiedzenia się, jak się rzeczy mają i czy taki wyjazd jest w ogóle realny. Okazało się, że tak, a prawie pod nosem czeka na nas Konsulat, gdzie wizy do Iranu rozdają na lewo i prawo :).

Iran, 08.2013r.

Iran, 08.2013r.

Czyż nie najfajniejsze są te decyzje, które podejmujemy zupełnie spontanicznie, bez wcześniejszego planowania, myślenia czy warto, czy też nie? Iran, oczywiście nie przyniósł nam samych dobrych wspomnień, o czym pisałam tutaj, ale cały czas uważam, że było warto. I chociaż póki co nie mam najmniejszej ochoty na kraje arabskie (po roku mi się w cale nie zmieniło), nie żałuję tej decyzji, która została podjęta przez nasze szalone dusze już 20 lipca 2013 roku, jeszcze zanim sprawdziliśmy, czy to w ogóle możliwe. I chcę więcej i więcej tej spontaniczności, której domagam się każdego dnia, chociaż nie jest to takie proste, gdy stacjonuje się w domu!  :)

Turcja, tuż po przekroczeniu granicy z Iranem, wyzwolona od chusty, 09.2013r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz