Nie wiem jak Wy,
ja zawsze marzyłam o choince do której ozdoby przygotuję samodzielnie. Zawsze
miały być to suszone pomarańcze, orzechy, pierniczki. Jednak gdy mieszkałam z
rodzicami, nigdy nie udawało mi się przekonać mojego młodszego brata do tego,
aby nie zawieszać bombek. Chociaż jakaś mała, ale musiała zawisnąć. A później
kolejna i kolejna. I oczywiście wszystkie jak najbardziej kolorowe.
Rok temu miałam swoją pierwszą, żywą choinkę. Stanęła u nas już w połowie grudnia i stała…. Do marca (:. Rozebrana, ale jakoś nie mogliśmy się jej pozbyć. Była w doniczce, więc potraktowaliśmy ją jak kwiatek. Teraz uroczo stoi na naszym podwórku. Mogłam też zaszaleć. Wystarczyła mi kolorowa wstążka, stary sznurem, trochę zapału i świąteczna muzyka w tle. Upiekłam choinkowe pierniczki, zrobiłam łańcuch z orzechów i sznurka oraz drugi z pomarańczy. Ususzyłam kilka jabłek. Żadnych bombek, światełek i błyszczących łańcuchów. Do tego roku uchował się tylko łańcuch z orzechów, znów ususzyłam pomarańcze, tym razem zawiesiłam je w postaci bombek. Zrezygnowałam z pierniczków (wolimy wszystkie zjeść (: ).
A Wy jak? Robicie
sami ozdoby choinkowe? Czy wolicie te kupowane?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz