niedziela, 16 marca 2014

Kilka słów o rosyjskim stopowaniu

Rosja, zapomniana wieś za Uralem, 09.2011r.

Przed nami tysiąc kilometrowy las, za nami wielkie pola i łąki. Pośród tego czekający my. Czwarta godzina i nic. Żadnego samochodu! Czyżby przyszło nam tu nocować? Ja, jak zwykle panikuję: „a co jak przyjdzie nam vstretitsja z niedźwiedziem?” No nic, zajadamy się suchym chlebem z kiełbasą i mamy nadzieję. Tak, „mamy nadzieję” to dosyć odpowiednie hasło, jeśli chodzi o stopa w Rosji. Za Uralem ludzie są naprawdę oporni. Gościnnością nie grzeszą (:. Najprawdopodobniej po prostu się nas boją, staram się sobie tłumaczyć, ale nie zawsze jestem taka wyrozumiała. Jedzie Kamaz. Machamy, skaczemy. JEST!! Zatrzymał się. Biegnę do kierowcy zapytać gdzie jedzie, a Bartek z nadzieją pakuje manatki. Nowosybirsk, udało się. Wytelepie nas za wszystkie czasy, ale to i tak lepsze od spania w środku bezludnego lasu. Szkoda, że przyjdzie nam nocować na przedmieściach przy samej trasie… 

Rosja, okolice Kosa, 09.2011r.
 
Rosja, okolice Kotlas, 09.2011r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz