|
Rosja, zapomniana wieś za Uralem, 09.2011r. |
Przed nami tysiąc kilometrowy las, za
nami wielkie pola i łąki. Pośród tego czekający my. Czwarta godzina i nic.
Żadnego samochodu! Czyżby przyszło nam tu nocować? Ja, jak zwykle panikuję: „a
co jak przyjdzie nam vstretitsja z niedźwiedziem?” No nic, zajadamy się suchym
chlebem z kiełbasą i mamy nadzieję. Tak, „mamy nadzieję” to dosyć odpowiednie
hasło, jeśli chodzi o stopa w Rosji. Za Uralem ludzie są naprawdę oporni.
Gościnnością nie grzeszą (:. Najprawdopodobniej po prostu się nas
boją, staram się sobie tłumaczyć, ale nie zawsze jestem taka wyrozumiała.
Jedzie Kamaz. Machamy, skaczemy. JEST!! Zatrzymał się. Biegnę do kierowcy
zapytać gdzie jedzie, a Bartek z nadzieją pakuje manatki. Nowosybirsk, udało
się. Wytelepie nas za wszystkie czasy, ale to i tak lepsze od spania w środku
bezludnego lasu. Szkoda, że przyjdzie nam nocować na przedmieściach przy samej
trasie…
|
Rosja, okolice Kosa, 09.2011r. |
|
Rosja, okolice Kotlas, 09.2011r. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz