piątek, 7 marca 2014

Kobiety w Iranie

Iran, Kerman, 09.2013r.

Przed podróżą do Iranu miałam mnóstwo skojarzeń związanych z kwestią kobiet w krajach arabskich. Zawsze uważałam, że chusty, czadory oraz wszelkie zakazy i nakazy względem kobiet są po prostu niestosowane. I nie byłam w stanie zrozumieć, pojąć swoim rozumem, dlaczego one się na to godzą? Po miesiącu spędzonym w Iranie i kolejnym w Turcji, kwestie te stały się dla mnie nieco bardziej przejrzyste. Przede wszystkim zrozumiałam, że czasami jest im po prostu wygodniej, czy może łatwiej, ukryć się pod warstwami czarnego materiału. Sama niejednokrotnie żałowałam, że zainwestowałam jedynie w długą bluzkę i chustę. Ciągłe spojrzenia ze strony mężczyzn, którzy nigdy nie widzieli blondynki, mogą budzić dużą frustrację. I budziły. Kilkakrotnie miałam po prostu dość spojrzeń pełnych pożądania, czy nadmiernego zainteresowania moją osobą. Po drugie, część kobiet jest tak przyzwyczajona do panujących tam zwyczajów, że to te nasze, europejskie, uważa za dziwne i niestosowne. Co wydaje się w pełni zrozumiałe. Już jako małe dziewczynki Perki wyczekują momentu, kiedy tak jak mama będą mogły włożyć chusty na głowy i wkroczą w świat dorosłych. Jest jednak również druga część kobiet, zamieszkujących głównie duże miasta, którym obowiązujące zasady nie są miłe. W ramach pewnego rodzaju buntu ich chusty przykrywają jedynie kawałek głowy, a makijaże są aż nadto wyraziste. Jak wszystko co zakazane, tak i mocny makijaż, staje się czymś pożądanym, narzędziem, które pomaga wyrazić swój światopogląd.

Sytuacja kobiet w Iranie nie jest prosta. Garstka wykształconych, które poznałam przez portal couchsurfing, pragnących wyjechać do Europy, zdaje sobie sprawę ze swoich praw, nie zgadza się z nakazami panującymi w kraju. Swoją niezgodę wyraża w formie cichego buntu. Jednorazowe niewłożenie chusty w miejscu publicznych grozi grzywną, natomiast trzykrotne może zaprowadzić kobietę nawet do więzienia. Kobiety zamieszkujące małe miejscowości oraz wsie, jak wynika z moich obserwacji, raczej nie znają swoich praw. Nie sądzę oczywiście, że z tego powodu żyje im się gorzej. Możliwe, że dzięki tej niewiedzy łatwiej im przestrzegać wszelkich nakazów, a większa świadomość wprawiłaby je w większy smutek. Możliwe także, że znają swoje prawa, ale wolą się nad nimi nie zastanawiać, nie zatrzymywać, bo tak łatwiej, bo tak prościej. Niestety moja komunikacja z kobietami zamieszkującymi wsie była utrudniona z powodów językowych. 

Mam tylko nadzieję, że w tych wszystkich nakazach i zakazach kobiety potrafią odnaleźć siebie.

Iran, Isfahan, 08. 2013r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz