środa, 17 września 2014

Mówią, że będziesz żył

Kirgistan, 08.2012r.

Życie. Jak niewiele zastanawiamy się nad jego wartością. Żyjemy z dnia na dzień, odkładamy marzenia na dalszy plan, skrywamy je gdzieś głęboko, bo to nie wypada, bo obowiązki, bo praca. Bo wiele innych rzeczy, "ważniejszych", mamy do zrobienia. Nie myślimy o tym, że jeden ułamek sekundy może odebrać nam możliwość okrążenia świata, napisania książki, czy zrobienia czegoś niedorzecznego, czego zawsze pragnęliśmy, ale zawsze brakowało nam na to odwagi.
Jeden błąd, nieprzemyślane działanie, brak świadomości własnej ulotności. Wspinaczka, sport z kategorii ekstremalnych, ale bezpieczny, gdy przestrzegamy wszystkich zasad. Jak niewiele potrzeba, aby stracić możliwość wspinania się i normalnego życia w ogóle, raz na zawsze.
Wystarczy chwila nieuwagi, czy chęć pokazania, że jest się świetnym, ma się umiejętności, czy znajomość skał. W ułamku sekundy spadasz z wysokości kilku metrów, łamiesz sobie kilka gnatów, obijasz głowę, co może skończyć się wstrząsem mózgu i myślisz, że już umarłeś. Może nie tym razem, ale było blisko. Ktoś wzywa karetkę, ktoś płacze, wszyscy biegają, chcą pomóc, trafia się jakiś mądrala, który ni z tego ni z owego, i w najmniej odpowiednim momencie, zaczyna się wymądrzać, a Ty nie wiesz co się dzieje. Widzisz swoich bliskich, zaczynasz mówić słowa wcześniej niewypowiedziane i żałujesz, że tak niewiele zrobiłeś. Chociaż nie umierasz, zdajesz sobie sprawę z tych niespełnionych marzeń, z tych kłótni, które ostatnio rozpoczynałeś i obiecujesz, że jeśli tylko przeżyjesz, to będzie inaczej. Zaczniesz żyć pełnią życia, polecisz do Honolulu, będziesz codziennie mówić kocham i pójdziesz do Kościoła. Niejednego, rzecz jasna. Do wielu. Będziesz w nich przesiadywał i dziękował za kolejną szansę. W końcu kończysz swoje rozmyślania, bo przyjeżdża karetka, przenoszą Cię przez pola i już jedziesz, myślisz sobie, że nigdy wcześniej nie jechałeś na sygnale. Mówią, że będziesz żył. A ona mówi, że już koniec ze wspinaniem. Że to był ostatni raz. I płacze. Leją się łzy, ale już dobrze, coraz lepiej. Jest nadzieja.

3 komentarze:

  1. Słomko, Kochana- posyłam myśli mocy i żeby było lepiej każdego dnia, coraz lepiej!!!! przytulam!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Na szczęście i nieszczęście zarazem, myśli mocy należą się przede wszystkim Jej, mi nieznanej, z którą miałam okazję jedynie pobyć kilka chwil, w trakcie całego wydarzenia. Ja sobie jakoś poradziłam, przemilczałam, przepłakałam, przeżyłam.

    OdpowiedzUsuń