Kirgistan, okolice Karakol, 08.2012r. |
Zabieganie. Zalatanie. Mało mnie tu. Planowałam mazurki na bloga, świąteczne serniki, ale wszystko będę piekła dopiero jutro, niestety.
Święta. Czas
domowych przygotowań, zabiegania. Myślę, co by tu jeszcze upiec, mam ochotę
piec wszystko. Tak jakby od jakiegoś czasu kumulowała się we mnie kulinarna
potrzeba i teraz chciała wybuchnąć. I tak zapewne jest. Gdy długo nie piekę,
wariuję.
Zastanawiam się
nad świętami spędzanymi w podróży, kilka dni wolnego, plecak spakowany… Mimo wszystko
dom i wypieki wygrały. Może jeszcze przyjdzie czas na święta w namiocie, ale
muszę do tego dojrzeć. I nauczyć się piec mazurki na ognisku! To będzie coś!
Wspominam za to
moje małe święta spędzane ostatnio w drodze. Urodziny. Tort owocowy w górach w Kirgistanie,
przepis na suszenie owoców w Armenii, wymarzona torebka w Iranie, no i
angielskie róże. Niby nic, czasem nawet smutek (zwłaszcza, gdy nie mamy
kalendarza… (:), ale pozostaną w mojej pamięci! Pewnie na zawsze.
Na zapas, gdyby
mnie tu jutro nie było (chociaż postaram się zajrzeć z nosem w mące (:), życzę
Wesołych i PYSZNYCH Świąt! I pracujących chlebowych i żurkowych zakwasów!
I ja się zapuściłam w odwiedzinach :) Jak nie glina, to konkurs, ale teraz, z lampką wina nowozelandzkiego, nadrabiam, ze smakiem, zaległości :) Mazurek na ognisku, rozbudza wyobraźnię :) wiele, wiele lat temu, podczas stopowo-rowerowania po Irlandii, Koleżanka miała urodziny... Zrobiłam jej tort z połówki jabłka,ze świeczkami :) Zdjęcie mam do dzisiaj :) Mam nadzieję, że ona wspomnienia też! <3
OdpowiedzUsuń