|
Gruzja, Tuszetia, 07.2013r. |
Czasami, będąc w
samym środku swojej podróży i obcego kraju, mam ochotę przenieść się na małą
chwilę do mojego domu, wypić moją własną kawę przygotowaną przeze mnie i zjeść
zwykłą, polską szarlotkę. Upiec chleb i wypełnić jego zapachem wszystkie
zakamarki domu. Uwielbiam kuchnie świata, próbować nowe smaki, poznawać,
smakować, ale czasem mam po prostu ochotę na to, co domowe, co przypomni mi
dzieciństwo i przeniesie na chwilę do kuchni mojej babci. To pewien rodzaj
tęsknoty, który porusza mój zmysł smaku i woła o przywrócenie tego, co zniknęło
na jakiś czas.
|
Gruzja, Swanetia, 07.2013r. |
Od trzech lat
spędzam swoje długie, studenckie wakacje poza domem, przeważnie zastępowanym
przez namiot albo kawałek czyjejś podłogi. Może to pewnego rodzaju ucieczka, a
może chęć poznania. Nie wiem i szczerze mówiąc, niezbyt często się nad tym
zastanawiam. Kocham wyjeżdżać, kocham wracać, kocham dom, w zasadzie jestem
typem domatora, który uwielbia pichcić, urządzać i mieć swoje gniazdko. Domator,
który nie jest w stanie wysiedzieć w
domu miesiąc bez wyjazdu. Gdy za długo nie zmieniam swojego miejsca pobytu,
wariuję ze sobą i odczuwam wszechogarniający brak CZEGOŚ. Czegoś, co trudno
określić, czym tak naprawdę jest. No cóż. Nikt nie mówił, że podróżnik to osoba
pozbawiona domu, a domator to typ, który najlepiej nie opuszczałby swoich
czterech ścian.
|
Mongolia, Park Ałtaj Tavan Bogd, 10.2011r. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz