niedziela, 15 marca 2015

W poszukiwaniach wiosny. Mazury (#weekend z plecakiem)





Ostatni weekend spędziliśmy na Mazurach. Potrzebowałam tych dwóch dni relaksu i nic nie robienia. Już wcześniej mieliśmy się gdzieś wybrać, ale wiecie, zawsze było coś innego do zrobienia albo atakowała nas grypa. 
W końcu udało nam się spakować manatki i wyruszyć w mazurską dal. Kilka godzin wcześniej z zapałem szukaliśmy jakiegoś fajnego gospodarstwa agroturystycznego. Ileż to było wybierania! Nareszcie nam się udało i wydaje mi się, że trafiliśmy całkiem nieźle. Gospodarstwo w środku pól i lasów, w niewielkim oddaleniu od jeziora to było dokładnie to czego potrzebowaliśmy. No i niczego nie brakowało mi tak bardzo, jak kuchni z dużym oknem, przy którym moglibyśmy cieszyć się długimi, leniwymi śniadaniami, a wieczorem pić nalewkę wiśniową. Udało się :). 
I pomyśleć, że jeszcze dwa lata temu nie widziałam w Mazurach niczego pociągającego! Sama nie mogę w to uwierzyć. 



I pomyśleć, że jeszcze dwa lata temu nie widziałam w Mazurach niczego pociągającego! Sama nie mogę w to uwierzyć. 






Zapewne domyślacie się, że istotna dla nas jest kwestia jedzenia :). W sobotę wybraliśmy się do jakiegoś baru w Giżycku i…. bardzo tego żałowaliśmy! Zamówiłam bezpieczne pierogi, a nawet te były niezjadliwe! Co prawda zupa rybna nie smakowała najgorzej, ale wyszliśmy z tego miejsca… nieszczęśliwi. Dobre jedzenie to jednak podstawa udanych humorów. W niedzielę nie popełniliśmy tego samego błędu. Wybraliśmy się do restauracji "Stary młyn", której trochę się obawialiśmy, ponieważ reklamuje się jako karczma z pewnego telewizyjnego serialu. Jednak postanowiliśmy zaryzykować i … było naprawdę pysznie! Wiecie, że rzadko zdarza mi się zjeść deser w restauracji, który naprawdę mi smakuje? Pewnie dlatego, że deserów w swoim życiu napiekłam się całe mnóstwo i te kupne zwykle są dla mnie za słodkie albo ciasto jakieś nie takie. Tym razem ogromnie się zaskoczyłam! Mini sernik z dżemem malinowym smakował jak… był po prostu pyszny! Wielki plus dla kruchego ciasta, które wydawało się idealnie przygotowane, delikatnie rozkruszało się w ustach. :) 


Stary Młyn, k.Giżycka

Regionalne piwo wiśniowe

Rosół


Placki ziemniaczane z sosem z raków

Gulasz z dzika

Sernik

Czy wrócimy? Pewnie wrócimy. Chociaż nie mamy w zwyczaju powracania w te same miejsca, szukając fajnego gospodarstwa na weekend stwierdziliśmy, że rozumiemy dlaczego tak wiele osób jeździ zawsze do tych samych  :). Takie szukanie bywa naprawdę męczące. Szczególnie, gdy ma się pewne własne wyobrażenia na temat takiego miejsca. 
Oddaję się delektowaniu niedzielą, a Wam zostawiam kilka zdjęć z naszych mazurskich dni. 
Dobrej niedzieli! 


7 komentarzy:

  1. Takie weekendy wydają się magicznie dłuższe, niż te zwykłe spędzone w domu. Człowiek je wspomina i myśli sobie- to naprawdę były tylko dwa dni?! A tyle się w pamięci zapisało! Zazdroszczę dobrego czasu i tego stołu przy oknie- śniadanie marzenie:-) Pozdrawiam niedzielnie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Dokładnie tak jest z każdą podróżą, każdy dzień jest wyjątkowo długi. Można powiedzieć, że wyjazdy przedłużają nam życie :).
      Ja marzę o takim stole przy oknie, mam nadzieję, że kiedyś się spełni :)

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Pięknie i sielsko! Zazdroszczę takich wypadów! Przez pisanie pracy licencjackiej czuje się winna kiedy robię cokolwiek, co nie jest z nią związane (tak samo było z tą sesją...:/) Miłego dnia! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja myślę o swojej pracy magisterskiej to mam to samo... :P ale czasam odkładam te myśli w najdalsze kąty mojego umysłu i jadę :).

      Dobrego tygodnia!

      Usuń
  3. Oj mazury to genialne miejsce na wypoczynek! Rok temu spędzaliśmy wakacje na Mazurach w luksusowym apartamencie na Mazurach, które spełnił nasze oczekiwania w 100% i mogę z czystym sumieniem go polecić ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się, mazury to bardzo piękne miejsce. W tym roku też zdecydowaliśmy się na luksusowy apartament na Mazurach, który znajdował się w cudownej okolicy.

    OdpowiedzUsuń
  5. Na takie podróże plecak jest obowiązkowy. Zawsze zabieram ze sobą plecak kiedy wyjeżdżamy w bieszczady, ale ciężko było namówić mi męża na zakup plecaka. Jakieś pół roku temu kupiłam męski plecak skórzany vintage i mąż nie wyobraża sobie teraz podróżowania bez niego ;d

    OdpowiedzUsuń