Szarlotka. Najlepsza ta z babcinego pieca, jedzona łyżką prosto z blachy.
I na nic babcine gadanie, że gorące, że język poparzysz. Taką szarlotkę trzeba było jeść od razu, i już!
Popełniłam ostatnio taką "babciną" szarlotkę. Co prawda różniła się znacznie od tej, którą pamiętam z babcinej kuchni. Jednak datowanie przepisu na początek 1900 roku sprawiło, że z pełną premedytacją tak ją nazwałam. Nazbierałam jabłek ze starej, mazurskiej jabłoni i zabrałam się za pieczenie leguminy*.
A przepis brzmi tak:
4 jaja
40g masła
80g cukru
100g mąki pszennej
40g skórki pomarańczowej**
40g cukru do jabłek**
Cukier z wanilją do posypania leguminy po wierzchu**
(od siebie dodałam garść rodzynek do wypełnienia jabłek i kilka łyżeczek miodu gryczanego)
Obrać jabłka, wydrążyć ośrodki i włożyć w wydrążenie cukier z posiekaną skórką pomarańczową**. Utrzeć osobno w misce masło z cukrem, dodać żółtka, ucierać; gdy są utarte, dodać ubitą z białek pianę i mąkę, wymieszać lekko, poczem nałożyć cienką warstwę tego ciasta do wysmarowanego masłem rondla. Na to ciasto położyć jabłka, które powinny być niezbyt duże, pokryć z wierzchu resztą ciasta, wyrównać, piec wolno 3 kwadranse***, poczem wyrzucić na półmisek i pocukrować.
* Legumina to nic innego jak ciasto biszkoptowe.
** Zamiast skórki pomarańczowej, cukru i cukru z wanilią, wydrążone jabłka wypełniłam rodzynkami i niewielką ilością gryczanego miodu.
*** Ciasto piekłam w temperaturze 180 stopni Celsjusza przez mniej więcej 40 minut.
**** Ciasto nie jest mocno słodkie, idealnie nadaje się na drugie śniadanie.
pyszota!
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń